poniedziałek, 29 grudnia 2014

Transfer i decoupage na deseczkach

Skoro nawiązałam dzisiaj to minionych Świąt, to na koniec zobaczcie jeszcze dwie deseczki, które podarowałam bliskim mi osobom.
 

Deseczki pomalowałam najpierw farbami akrylowymi, a następnie zrobiłam transfer wydruku z drukarki laserowej. Wydruk oczywiście w odbiciu lustrzanym, a cała procedura transferowania dokładnie jak przy szkatułce dla nastolatki:
1. Nakleiłam wydruk klejem MAGIC i - nie czekając, aż wyschnie - poszłam spać.
    Zdecydowanie im dłużej schnie - tym lepiej :)


2. Naprzemiennie moczyłam, kulałam i suszyłam przyklejoną kartkę


3. Na jednej desce namalowałam wzór z szablonu,a na drugiej zrobiłam decoupage z serwetki w róże, żeby było bardziej kobieco.
4. Kiedy wszystko dokładnie wyschło, całość polakierowałam lakierem Flugger półpołysk.




Ciekawe, czy ta złota myśl narodziła się w męskiej głowie?

Kolorowych snów!


Święta, Święta i po Świętach

Witajcie!

Jak minęły Wam Święta? Nie bolą Was palce od rozszarpywania paczek z prezentami?
Ja dopiero teraz, po świątecznym zamieszaniu znajduję czas, żeby zamieścić wpisy i pokazać kilka pomalowanych rzeczy. Wielki szacun dla tych, które pomimo świątecznej zawieruchy były aktywne na swoich blogach!
Ja zdjęcia bombek już sobie daruję - zostaną na przyszły rok :)
 
20 grudnia Wiki i ja obchodziłyśmy urodziny, co również wpłynęło na moje blogowo-wpisowe zaniedbania. Później kupowanie prezentów, malowanie drobnych podarków na ostatnią chwilę, ubieranie choinki i pieczenie ciasta szpinakowego....
To kilka z mnóstwa moich zajęć przed Świętami.
Żeby zobaczyć uśmiech Wiki wśród koleżanek na jej przyjęciu urodzinowym i minę, jaką zrobiła na widok torta z Violettą, warto było się napracować.
 
 
 
 
Powigilijne zdjęcia przy choince nie były już dla Wiki taką przyjemnością.
Trudno się dziwić, skoro w zasięgu wzroku leżał upragniony Furby.
Jednak marzenia się spełniają!
 
 
Dzisiaj jednak najważniejsze jest to, że za dwa dni będziemy o rok starsi, dojrzalsi i pełni nowych marzeń i postanowień.
Ja już zrobiłam listę na 2015 rok, a Wy?
 

wtorek, 16 grudnia 2014

Pudełka w babeczki lub na babeczki

Witajcie!
Chciałabym Wam pokazać pudełka z łuby ozdobione Decoupage. 
Skoro Wiktoria zrobiła z nich użytek, to i ja mogę :)


Dolną część pudełek pomalowałam farbą Dulux w kolorze Pastelowa Orchidea, 
zaś wieczko farbą Flugger w kolorze bladziutkiego różu :)

Zrobiłam następnie mieszankę farby turkusowej z Pastelową Orchideą i odrobiną miętowej, aby uzyskać kolor na paski i kropki. 

Nakleiłam taśmę malarską, namalowałam paski, patyczkiem kosmetycznym zrobiłam kropki
 i przykleiłam muffiny z serwetek. 

Żeby było raźniej, to kiedy wszystko wyschło, polakierowałam całość dwukrotnie 
lakierem Fluuger półmat. 




Dosłownie chciałoby się schrupać ...
Miłego popołudnia :)

niedziela, 14 grudnia 2014

Kasetka z wyrzeźbionymi kwiatami

Kolejna bardzo stara rzecz od mojej cioci, której nikt nie chciał i miała trafić do kosza....
Cieszę się, że jednak trafiła do mnie. Tak wygląda teraz:

 

Wcześniej nie było tak pięknie :) Na wierzchu zdarta farba, a w środku plamy z jakiegoś oleju.



Na zewnątrz przetarłam kasetkę papierem ściernym, a następnie zagruntowałam Primerem Flugger (wewnątrz też). Obawiałam się, że tłuste plamy mogą przebić się przez farbę kredową.
Dla ujednolicenia koloru, żeby ładniej wyglądała przetarta farba kredowa, pomalowałam całość farbą akrylową Colours w kolorze czekoladowym.
Kto czyta, ten wie, że często używam tej farby jako "podkład" pod przetarcia.
 
 
Przyjrzyjcie się dobrze, a zobaczycie, że w dolnym rogu ktoś wyrył scyzorykiem napis KRYNICA.
Jakaś pamiątka z uzdrowiska... :) Troszkę mnie to rozczuliło i nie odważyłam się tego napisu zaszpachlować czy też dokładnie zetrzeć papierem ściernym.
Kasetka była pamiątką starszej osoby...
 
 
 
Kiedy już brązowa farba wyschła, bez obaw o tłuste plamy pomalowałam kasetkę farbą kredową Annie Sloan w kolorze Original.
Następnie papierem ściernym przetarłam wieczko, aby uwidocznić wyrzeźbione kwiatki.
Jeszcze tylko jasny wosk i gotowe!
 
 
Co myślicie o efekcie końcowym?
 

Szkatułka dla nastolatki

Witajcie!
Jestem dzisiaj naładowana zdecydowanie pozytywną energią, co skutkuje tym, że w wielkim spokoju mogę usiąść i dodać nowe posty :) Dziwnie to brzmi, ale niech już tak będzie...
 
Niedawno robiłam prezent dla mojej chrześnicy na dwunaste urodzine. Zawsze mała, mała Pola nie jest już taka mała i trudno było mi coś dla niej wymyślić. Moja siostra zasugerowała, żebym zrobiła coś związanego z jednym z zespołów, których słucha.
Padło na BRING ME THE HORIZON
 
 
Na zdjęciu pudełko nie jest jeszcze polakierowane i nie zatarła się granica pomiędzy klejem,
a samą farbą. To był mój debiut z transferem na klej Magic i wiem, że logo nie wyszło idealnie.....
 
A było to tak:
1. Drewnianą szkatułkę pomalowałam na biało i na czarno (przecież widać na zdjęciu)
2. Wydrukowane na drukarce laserowej w odbiciu lustrzanym logo i nazwę zespołu nakleiłam na klej MAGIC. Najpierw klejem posmarowałam samą szkatułkę, później wydruk na kartce i przyłożyłam na foliowej koszulce jedno na drugie. Wygładziłam po koszulce klej, a po zdjęciu foliowej koszulki starałam się powycierać nadmiar kleju. I zostawiłam do wyschnięcia.
3. Kiedy wyschło zaczęłam kulać ..... Czyli mokrą gąbką namoczyłam delikatnie papier i palcem ścierałam go z powierzchni szkatułki.
 
 
 
Kulanie powtarzałam trzy razy. Czyli po każdym kulaniu czekałam aż pozostałość wyschnie, znowu moczyłam gąbką papier i ścierałam go palcem.
 
Na koniec polakierowałam wieczko cztery razy lakierem Flugger półmat, aby granica, gdzie odstawał lekko klej od powierzchni szkatułki nie była widoczna.
Niestety nie zdążyłam już zrobić zdjęcia, jak to wyglądało po lakierowaniu.
 
Pomimo lekkiego niedociągniecia z logo, Poli i tak się bardzo podobało.
 

Kluczowa butelka

Siadaj i znajdź klucz do mojego serca!
A potem napijemy się wina ......


Wysoka butelka po winie stała u mnie bardzo długo pomalowana tylko farbą akrylową.
A klucze i serduszko to już farby kredowe Annie Sloan :) Provance, Duck egg blue i Paris grey.
 
 
 

wtorek, 9 grudnia 2014

Fotel po babci

Witajcie!

Odnawianie mebli, ich malowanie farbami kredowymi sprawia mi ostatnio bardzo wiele radości.
Z drugiej strony to właśnie dlatego nie mogę się zmusić do robienia bombek i innych ozdób bożonarodzeniowych. Idzie mi to bardzo opornie :)
Wracając do sedna: stary fotel należący kiedyś do mojej babci od lat mi towarzyszył - przede wszystkim siedząc na nim uczyłam się po nocach do matury.
To było ponad dziesięć lat temu, a fotel odnowiłam dopiero teraz:



Wcześniej wyglądał troszkę gorzej:


Mój tato wkręcił śrubki, bo fotel troszkę się kiwał. Ale efektem wkręcania było pęknięcie drewna. Skończyło się jego szpachlowaniem. Użyłam szpachli, której dotychczas używałam do wzorów z szablonów, np. na chusteczniku Vintage.
Jeśli chodzi o drewnianą ramę, to kilka lat temu dla poprawienia koloru drewna zabejcowałam ją zwykłą bejcą. Nie zdawałm sobie sprawy, że takie "mazianie" sprzed lat da się teraz we znaki.

Kiedy już szpachla przyschła, fotel nadawał się do malowania.
Zaplanowałam sobie, że użyję farby kredowej Annie Sloan w kolorze Original, jak przy malowaniu bufetu. Do tego fotela kolor wydawał mi się idealny.
Może niektórzy domyślają się już, co mi się przydażyło po pierwszych pociągnięciach pędzla .....
Otóż pigment z nałożonej kilka lat temu (!) bejcy zaczął wsiąkać w farbę i barwił ją na bladoróżowo!
W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje i myślałam, że znowu to wina wychwalanej Annie Sloan. Po maźnięciu na oparciu (farba robiła się różowa na nogach) domyśliłam się o co chodzi - ze względu na częste używanie, bejca na oparciach zeszła, a na dolnej części ramy fotela była nienaruszona.
I wtedy dla "zabezpieczenia" bejcy, żeby już się nie dawała we znaki, całość pomalowałam farbą akrylową Colours do drewna i metalu w kolorze czekoladowym :)

 
Wydłużyło to tylko czas mojej pracy.
Kiedy farba wyschła mogłam spokojnie malować fotel Chalk Paint Annie Sloan


W czasie malowania jeszcze gdzieś tam pojawiały się delikatne, różowawe smugi.
Zabezpieczanie jedną warstwą farby akrylowej nie okazało się receptą na całe -bejcowe - zło.
Tak czy tak, kiedy farba kredowa wyschła, nałożyłam bezbarwny wosk Annie Sloan.
Prześwity bejcy wyglądają, jakbym w niektórych miejscach przetarła fotel ciemnym woskiem.
 
Jeszcze tylko siedzisko obiłam tkaniną w szare róże, kupioną w IKEI.



 
 Teraz już fotel stoi w pokoju, a ja nie mogę uwierzyć, że to moja robota! :)

wtorek, 2 grudnia 2014

Bufet i farby kredowe

Witajcie!
Z rzeczy, które robiłam w miniony weekend najbardziej naj naj chciałabym, żebyście zobaczyli stary bufet (jeśli tak można nazwać ten mebel), który wypatrzyłam jakiś czas temu na strychu
i pomalowałam:


Póki co, nie nazwałabym jeszcze tego mebla antykiem, ale nie wykluczam, że za 20 lat robić to będzie moja córka.
Generalnie mebel z okresu PRL. Taki na wysoki połysk, dół od popularnych wtedy segmentów. To były pierwsze meble, jakie moi rodzice kupili po ślubie :)


Bufet został przyjęty na moje pokoje w bardzo dobrym stanie. Żadnych złamań i wyłamań zawiasów, mocne magnesy zatrzaskujące drzwiczki od szafek, w środku stan idealny. Zaskakuje mnie to, że meble, które się robiło w okresie absurdów przedstawionych w Alternatywy 4 i Misiu, były takie mocne.
Żeby nie było wątpliwości, to bufet został pomalowany farbami kredowymi Chalk Paint Annie Sloan. Dzisiaj jestem nimi zachwycona, ale moja pierwsza przygoda z tymi farbami była totalną klapą.

 Nie będę się teraz rozpisywać na temat niesamowitości tej farby, ale na pewno do tego wrócę.
1. Zaczynając prace malowacyjne (słowo RENOWACJA pozostawię dla prawdziwych antyków) lekko, bez wielkiego wysilania się (nie chciałam sobie zakurzyć rzeczy w pokoju), przetarłam papierem ściernym o ziarnistości 120 powierzchnię całego mebla, aby go zmatowić. Musicie pamiętać, aby później dokładnie odkurzyć i powycierać meble wilgotną ściereczką.
2. Blat pomalowałam wspomnianą farbą kredową w kolorze Duck Egg Blue (kacze jajo), a dół kolorem Original. Jest to biel przełamana kroplą kremowego (to definicja Annie Sloan).
3. Kiedy farba wyschła, również bardzo delikatnie, przetarłam całość papierem ściernym. Pominęłam jednak blat, bo tam kacze jajo wyszło nadzwyczaj gładko.
4. Dla uzyskania równiutkich, zgodnych z moim perfekcjonizmem, pasków, wszystkie drzwiczki okleiłam taśmą malarską. Następnie co drugi pasek zerwałam i białą powierzchnię pomalowałam Duck Egg Blue.

Oklejanie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Zwykła nuda. Musicie jednak pamiętać, aby paski taśmy przyklejać bardzo dokładnie. Ja byłam tak ciekawa efektów, że każde drzwiczki malowałam osobno. Równiutko namalowane paski, bez żadnych zacieków wynagrodziły mi całą pracę.
Po około trzech godzinach, kiedy farba wyschła, pokryłam wszystko bezbarwnym woskiem Soft Wax Annie Sloan. Chodziło oczywiście o zabezpieczenie farby. W przypadku farb kredowych wosk daje dużo lepszy efekt niż lakier i jest taką wisienką na torcie. Wosk wcierałam bawełnianą szmatką bardzo delikatnie, poniewać nie chciałam zrobić żadnych widocznych przetarć, ani postarzań.
Na koniec jeszcze nowe gałki i gotowe!
Podoba Wam się ?