wtorek, 2 grudnia 2014

Bufet i farby kredowe

Witajcie!
Z rzeczy, które robiłam w miniony weekend najbardziej naj naj chciałabym, żebyście zobaczyli stary bufet (jeśli tak można nazwać ten mebel), który wypatrzyłam jakiś czas temu na strychu
i pomalowałam:


Póki co, nie nazwałabym jeszcze tego mebla antykiem, ale nie wykluczam, że za 20 lat robić to będzie moja córka.
Generalnie mebel z okresu PRL. Taki na wysoki połysk, dół od popularnych wtedy segmentów. To były pierwsze meble, jakie moi rodzice kupili po ślubie :)


Bufet został przyjęty na moje pokoje w bardzo dobrym stanie. Żadnych złamań i wyłamań zawiasów, mocne magnesy zatrzaskujące drzwiczki od szafek, w środku stan idealny. Zaskakuje mnie to, że meble, które się robiło w okresie absurdów przedstawionych w Alternatywy 4 i Misiu, były takie mocne.
Żeby nie było wątpliwości, to bufet został pomalowany farbami kredowymi Chalk Paint Annie Sloan. Dzisiaj jestem nimi zachwycona, ale moja pierwsza przygoda z tymi farbami była totalną klapą.

 Nie będę się teraz rozpisywać na temat niesamowitości tej farby, ale na pewno do tego wrócę.
1. Zaczynając prace malowacyjne (słowo RENOWACJA pozostawię dla prawdziwych antyków) lekko, bez wielkiego wysilania się (nie chciałam sobie zakurzyć rzeczy w pokoju), przetarłam papierem ściernym o ziarnistości 120 powierzchnię całego mebla, aby go zmatowić. Musicie pamiętać, aby później dokładnie odkurzyć i powycierać meble wilgotną ściereczką.
2. Blat pomalowałam wspomnianą farbą kredową w kolorze Duck Egg Blue (kacze jajo), a dół kolorem Original. Jest to biel przełamana kroplą kremowego (to definicja Annie Sloan).
3. Kiedy farba wyschła, również bardzo delikatnie, przetarłam całość papierem ściernym. Pominęłam jednak blat, bo tam kacze jajo wyszło nadzwyczaj gładko.
4. Dla uzyskania równiutkich, zgodnych z moim perfekcjonizmem, pasków, wszystkie drzwiczki okleiłam taśmą malarską. Następnie co drugi pasek zerwałam i białą powierzchnię pomalowałam Duck Egg Blue.

Oklejanie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Zwykła nuda. Musicie jednak pamiętać, aby paski taśmy przyklejać bardzo dokładnie. Ja byłam tak ciekawa efektów, że każde drzwiczki malowałam osobno. Równiutko namalowane paski, bez żadnych zacieków wynagrodziły mi całą pracę.
Po około trzech godzinach, kiedy farba wyschła, pokryłam wszystko bezbarwnym woskiem Soft Wax Annie Sloan. Chodziło oczywiście o zabezpieczenie farby. W przypadku farb kredowych wosk daje dużo lepszy efekt niż lakier i jest taką wisienką na torcie. Wosk wcierałam bawełnianą szmatką bardzo delikatnie, poniewać nie chciałam zrobić żadnych widocznych przetarć, ani postarzań.
Na koniec jeszcze nowe gałki i gotowe!
Podoba Wam się ?

1 komentarz :

  1. Bardzo fajny efekt! Mamy jeszcze w domach tyle mebli z PRL, których ze względu na solidne wykonanie szkoda wyrzucić, może Twój przykład zachęci innych do przeróbki swoich mebli.

    OdpowiedzUsuń